W zeszłym roku 170 wyjątkowych czytelników mojego bloga wypełniło ankietę dotyczącą ćwiczeń na gitarze. Na podstawie ich odpowiedzi przygotowałem zestawienie dziesięciu przekonań, które w moim odczuciu negatywnie wpływają na nasz muzyczny całokształt. Sprawdź, czy nie podzielasz któregoś z mitów.
#1 Należy ćwiczyć 10 godzin dziennie
O ile trudno nie zgodzić się z tym, że ilość pracy włożonej w ćwiczenia zwykle się zwraca, o tyle sądzę, że mało kto jest w stanie pracować tak długo na porządku dziennym. W dłuższej perspektywie czasu zawsze lepiej wychodzi się na systematyce.
Jeśli jesteś w stanie ćwiczyć tylko pół godziny, ale codziennie, będziesz mieć efekty niewspółmierne do kogoś, kto gra sporadycznie, nawet po kilka godzin.
Pomyśl ile czasu jesteś w stanie spędzać z instrumentem, ale każdego dnia. Niech to będzie mniej, niż uważasz, że wypada. Przecież nikt nie zabroni Ci z czasem zwiększyć tej ilości…
#2 Ćwiczenia należy jak najbardziej urozmaicać
W pracy nad instrumentem nie ma znaczenia ile rzeczy próbujesz zrobić na raz. Koniec końców liczą się tylko efekty, a te biorą się z konsekwentnej pracy nad danym zagadnieniem. Uważam, że powinniśmy skupiać się przede wszystkim na podstawowych, fundamentalnych technikach gry, bo to na nich budujemy całą resztę.
Zbyt wiele razy widziałem miłośników szybkiego grania, którzy chcieli uczyć się sweep pickingu nie potrafiąc naprzemiennie zagrać nawet chromatyki. Oczywiście, każdy decyduje za samego siebie, ale jaki sens ma inwestowanie w silnik samochodu, który nie ma kół?
Każda technika jest warta ćwiczenia, ale nie rozdrabniaj się przesadnie. Najważniejsze są podstawowe ruchy.
#3 Ćwiczenie sensem gry na instrumencie
Nie sięgnęliśmy po gitarę po to, by ćwiczyć. Ćwiczymy, dlatego że sięgnęliśmy po gitarę.
Zbyt często o tym zapominamy. Choć różnica może wydawać się błaha, faktycznie taka nie jest. Tymczasem wielu ambitnych gitarzystów wpada w pułapkę ćwiczenia dla ćwiczenia. W ogromie rzeczy do zrobienia (których ilość rośnie wraz z naszym zaawansowaniem) zaczynamy gubić to, co w tym wszystkim jest najważniejsze… Muzykę.
Choć zdecydowana większość z nas potrzebuje regularnych ćwiczeń by rozwijać się w zadowalającym tempie pamiętaj, że nie mogą one przysłaniać tego, co jest naprawdę ważne. Grania, które daje Ci radość i spełnienie.
Traktuj swobodne muzykowanie na równi z czasem poświęcanym na ćwiczenia.
#4 Ćwiczenie to zadanie do wykonania
Kostkowanie naprzemienne – 5 minut.
Legato – 10 minut.
Improwizacja – 7 minut.
Piosenki – 13 minut.
Nie ma mowy o efektywności, jeśli ćwiczenia na gitarze będziemy traktowali wyłącznie jako kolejne zadanie do odhaczenia. Ćwiczenie to proces. Proces, w którym liczy się poświęcony czas i zaangażowanie. To wcale nie oznacza, że do ćwiczeń masz siadać bez planu. Przeciwnie. Nie pozwól, by przesadna skrupulatność gasiła twój zapał do pracy.
Traktuj ćwiczenie jako proces. Nie bój się grać tych samych rzeczy tysiąckrotnie. Każdym, poprawnie wykonanym ruchem wzmacniamy naszą pamięć mięśniową, a ta jest główną składową naszej techniki.
#5 Nie wiem co robić
Szczerze? Brzmi to po prostu jak zwyczajna wymówka.
Sensem ćwiczeń jest ich powtarzalność.
Sensem ćwiczeń jest rozwijanie pamięci mięśniowej.
Sensem ćwiczeń jest kultywowanie procesu ich wykonywania.
Fakt jest taki. Opracowując kilka podstawowych konceptów jesteś w stanie na ich podstawie tworzyć własne wariacje skutecznych i efektywnych ćwiczeń. Masę inspiracji do nich znajdziesz pośród materiałów opublikowanych na blogu.
Nie szukaj innowacyjnych ćwiczeń. Skup się po prostu na ich realizowaniu.
#6 Ćwiczenia powinny rozwijać naszą muzykalność
Granie chromatyki i pająków nie ma sensu, bo nie wykorzystam tego ćwiczenia w improwizacji. Granie skali po kolei nie ma sensu, bo to brzmi jak zwykłe ćwiczenie. Ogrywanie utworu dźwiękami akordowymi jest nudne, bo brakuje w tym charakteru. Improwizowanie skalami jest kijowe, bo nie słychać w nim harmonii.
I tak dalej.
Rolą ćwiczeń jest rozwijanie naszej techniki. Oczywiście, wcale nie musi się to odbywać w całkowitym oderwaniu od muzykalności, ale zaufaj mi. Nic się nie stanie, jeśli poświęcisz trochę czasu na granie rzeczy, które w danej chwili nie brzmią jak najwspanialszy utwór świata.
Chociaż nie. Właściwie to się stanie.
Rozwiniesz swoją technikę i sprawność oraz dostarczysz palcom nowych bodźców, dzięki czemu z czasem zauważysz w swojej grze pewne innowacje. Taka jest kolej rzeczy. Nie byłoby Mickiewicza, gdyby nie lekcje polskiego, na które zapewne kiedyś chodził. Nie byłoby Korzeniowskiego, gdyby nie rodzice, którzy kiedyś nauczyli go chodzić.
Nie bój się ćwiczeń, które nie brzmią muzykalnie. Tak długo jak czemuś służą – mają sens.
#7 Im więcej tym lepiej
Potrafię już jońską, dorycką i frygijską. Dokończę modalne i wezmę się za melodyczne. No a w przyszłym miesiącu załatwimy harmoniczne i jest komplecik.
Mój drogi, moja droga. Większość rzeczy, które ćwiczysz dziś, będziesz ćwiczyć także i za 10 lat. Oczywiście zapewne w dużo bardziej zaawansowanym stopniu trudności, jednak na pewnym poziomie zrozumienia koncepty te wciąż będą takie same.
Nie spiesz się. Każdemu zagadnieniu poświęć tyle, ile tego wymaga. Nic się nie, jeśli za inne rzeczy zabierzesz się później.
#8 Ćwiczenia są nużące
A co ma powiedzieć biegacz trenujący do ultramaratonu? 😊
Wszystko jest kwestią odpowiedniego podejścia, jeśli tylko podejdziemy do tematu rozsądnie. Oddzielając swobodne muzykowanie od skrupulatnie przemyślanego ćwiczenia jesteśmy w stanie zrobić naprawdę sporo, nawet w ciągu godziny. Pod warunkiem, że pracujemy rzetelnie i w skupieniu. Ponadto takie działanie przyniesie więcej efektów w dłuższym okresie czasu.
Owszem, ćwiczenia potrafią być nużące, ale ich efekty naprawdę wynagradzają wszelkie turdy. Jeśli nie radzisz sobie z ich monotonią – skróć czas, jaki na nie poświęcasz.
#9 Ćwiczenia to przykry obowiązek
Czy na pewno? Przecież nikt nie każe ci ćwiczyć. Czy świat stanie się gorszym miejscem, jeśli dziś nie pograsz skal?
Zmierzam do tego, że choć może ćwiczenie nie jest tym, czego pożądasz w sposób bezpośredni, to jednak robisz to, by coś osiągnąć. Co takiego? Choćby lepszy poziom zrozumienia instrumentu. Prawda jest taka, że nikt – poza Tobą samym – nie wymaga od Ciebie pracy nad rozwojem muzycznym. Stąd, jeśli zajmujesz się ćwiczeniami, robisz to bo chcesz. Chcesz lepiej grać. Po prostu.
Traktuj ćwiczenia jako środek, a nie cel sam w sobie.
#10 Ćwiczenia ograniczają kreatywność
Faktycznie, ćwicząc bazujemy na schematach, ale to właśnie ich solidne przerobienie gwarantuje większą wolność w biegłość w grze na instrumencie.
Wyobraź sobie, że codziennie chodzisz do pracy lub szkoły tę samą drogą. Jednak co miesiąc zmieniasz ją na inną, zupełnie nową. Czy umiejętność pokonywania dystansu pomiędzy tymi miejscami, jaką nabyłbyś po sześciu miesiącach takich eksperymentów, określiłbyś jako ograniczającą? Czy sądzisz, że potrafiłbyś się trzymać tylko tej ostatniej, czy swobodnie łączyć je w zależności od sytuacji?
Ćwiczenie, jako czynność, nie różni się niczym od podnoszenia ciężarów, nauki tańca lub rysowania. Są pewne narzędzia – techniki, które musimy nabyć. Wiąże się to z tym, że poszczególne ruchy musimy powtarzać setki, a nawet i tysiące razy. Aż wejdą w krew, czyli będą wykonywane nieświadomie. W taki sam sposób nauczyłeś się mówić, chodzić, czytać itd.
Traktuj ćwiczenie, jako poszerzenie świadomości możliwości naszego instrumentu. Im więcej szlaków przetrzesz, tym prościej będzie ci się odnaleźć, niezależnie od sytuacji.
Podsumowanie
To tyle z ciekawostek, które wynalazłem w ankietach moich Czytelników. Czy podzielasz któryś z tych mitów? A może po przeczytaniu tego wpisu już nie? Koniecznie daj mi znać w komentarzu. Jestem ciekaw, czy wywiąże nam się dyskusja na miarę tej z artykuły pt. Gdy późno zaczynasz.
Niesamowicie budujący artykuł. Pewnie się powtórzę. To co mi najbardziej podoba się u Ciebie Szymon to wyważenie, zdrowy rozsądek i spokój. Do rzeczy. Nie żebym utożsamiał się z którymś z mitów, ale czasem lekko przesadzam z różnymi działaniami (znaczy przesadnie przejmuję się). Gdy rozmawiam z moim nauczycielem, on zawsze powtarza mi (podobnie jak Ty) – spokojnie, nie przejmuj się tym czy tym, wyjdzie. Z drugiej strony chyba nie ma nic bardziej motywującego w kwestii ćwiczeń, jak pojawiające się wymierne efekty. Przykład. Od jakiegoś czasu ćwiczę pierwszą część głównego tematu “Piratów z Karaibów” (najzwyczajniej jestem fanem tego filmu, na Star Wars… Czytaj więcej »
Super wieści Kamil – dzięki, że się nimi podzieliłeś. Właściwie jedyną tajemnicą “grania na poziomie” jest konsekwencja. Znam multum przypadków, gdzie ktoś skreślany od samego początku lub po prostu nie wierzący w siebie, odnosił spore sukcesy właśnie przez nieustępliwość. Znam też przypadki, gdzie ktoś pozornie mający wszystko marnował się nie potrafiąc się zmotywować do działania.
Dopóki dociekasz, szukasz, działasz, ćwiczysz – efekty będą. Prędzej lub później. Zgodne z oczekiwaniami lub… nie. A może i lepsze. Ale ta niepewność jest fajna i uprzyjemnia proces. Powodzenia! 🙂
Hej SZymon
Dzięki,twoje przemyślenia są dla mnie wielką motywacją do ćwiczeń
Dzięki Wiesław!
Te wszystkie rady można podsumować jedną: należy budować na dobrym fundamencie. Zazwyczaj tego fundamentu nie ma wcale (80%) albo jest lichy (15%). Ćwiczymy jakbyśmy budowali dom: o tu postawię cegłę, tam postawię, może kiedyś z tego będzie jakaś ściana, a może i nawet dom. No i potem zdziwienie, że domu nie ma, trzeba było więcej ćwiczyć. Nie trzeba było, trzeba było wylać porządny fundament. 🙂
Hej Adam! Zawsze miło Cię tu widzieć. Co uważasz za fundament? Biorąc pod uwagę Twoje bogate doświadczenie pedagogiczne i artystyczne, jestem mega ciekaw 🙂
Teraz, kiedy zaczynam rozumieć o co chodzi np. Bachowi, jak to jest zrobione, widzę bardzo jaskrawo, że system edukacji postawiony jest na głowie. Nic dziwnego, że nowych Bachów nie ma. Nie ma i nie będzie przy takim podejściu. Bez tłumaczenia uczniom utworów w rzeczowy, szczegółowy sposób i bez nauki improwizacji w stylu, w którym uczeń chce być “dobry” (może to być improwizacja w stylu Mozarta) nie będzie dobrej muzyki. Dziś pełno jest uproszczeń i protez świadomości takich, jak np. kanon wykonawczy. Mam trochę żal to PSM za zmarnowanych 6 lat nauki bez ładu i składu.
Inna kwestia jest taka, że nie każdy przysłowiowym Bachem chce zostać. Pytanie, czy jako nauczyciele powinniśmy inspirować te osoby do zmiany poglądów, czy godzić się z tym, że muzykowanie nie dla każdego musi być życiową pasją? Dylematy… 🙂
Cześć Szymon oraz koledzy z blogu,napisaleś o bardzo ważnych rzeczach,zresztą odkąd powstało guitarway, nie znalazłem czegoś z czym bym się nie zgadzał, może tylko jeżeli chodzi o czas. SYSTEMATYKA konieczna jednak pół godzinki to trochę mało, ja od 2 lat staram się grać ,ćwiczyć 1,5 2 godzny dziennie, i wg mnie powtarzam wg mnie to minimum. Tak jak napisałeś trochę motoryki ,pająków , ogranie 4 superpozycji pentatoniki a – mol ,na której na razie bazuję, trochę grania swobodnego cz nauki jakieoś kawałka , i 2 godz nie ma , jeżeli podchodzimy poważnie . Poza tym Szymon pytanie do ciebie, Skąd… Czytaj więcej »
Pół godziny nie brzmi jak dużo. Ale spójrz na to od innej strony. Wiele osób na myśl o tym, że ma “siedzieć” dwie godziny już czuje niechęć. 30 minut przy tym brzmi naprawdę niegroźnie. A z czasem można ten czas rozwijać 🙂
A skąd biorę inspirację? Chyba głównie pracując nad autorską muzyką i frywolnie improwizując. Tym bardziej, że coraz poważniej chodzi mi po głowie autorska płyta instrumentalna, do której powoli się zabieram… 🙂
Wow.. to niesamowite, jak błędne myślenie potrafi nas zniechęcić do czegoś, co nas tak naprawdę uszczęśliwia. Bo czym jest gra na gitarze, jak nie mega przyjemnością. Robimy to dla siebie, dla własnej satysfakcji i pierwotnej radości. Bardzo gorąco polecam lekturę każdego z wpisów na blogu Szymona, bo tak jak ten powyżej, trafiają w samo sedno i jak tylko zaczynam mieć najdrobniejsze wątpliwości co do sensu mojej gry na gitarze, po przeczytaniu jego słów wszystko wraca do normy 🙂 Podziwiam Cię, że masz w sobie bezinteresowną chęć pomocy początkującym gitarzystom i dzielenia się swoimi doświadczeniami. Więcej takich ludzi!
Dzięki za miłe słowa Beata 🙂 bardzo pozytywnie nakręca mnie fakt, że moje przemyślenia znajdują coraz to więcej odbiorców. Cieszę się, że mogę dzielić się myślami, których sam usilnie poszukiwałem jeszcze kilka lat temu. No i masz rację. Im ambitniejsi jesteśmy, tym bardziej musimy pamiętać dlaczego w ogóle sięgnęliśmy po instrument 🙂
Świetnie powiedziane. Zbyt często dajemy się zapędzić w takie schematy myślowe, że musimy ćwiczyć jak najwięcej jak najbardziej skomplikowanych rzeczy. Że jak nie potrafimy sweep pickingu to nie będziemy mogli kogoś zachwycić naszą muzyką, zainspirować, zaciekawić, a prawda wygląda zupełnie inaczej 😀
Czasem jest tak, że im więcej potrafisz tym trudniej kogoś zachwycić. Bo skupiamy się wówczas na rzeczach, które mają zrobić “wow” u gitarzysty, a nie “typowego” odbiorcy. Słowo klucz – emocje 🙂
Czyli nie da się (lub nie warto) na skróty… No cóż, być może Slayer’a zagram w wieku 70 lat albo wcale ale przecież nie liczy się cel tylko droga:) m/
Widzę, jak ćwiczenia mnie rozwijają. Dzieje się to w takie sposób: niby nudne ćwiczenie, niby cel dziwny, bo np. żeby grać w szybszym tempie, itp. A potem nagle gram “zwykłą” piosenkę i nagle jest lepiej, szybciej, ciekawiej! Mimo wszystko czuję się trochę zagubiony w obecni wykonywanych ćwiczeniach, stąd wielkie nadzieje z Ćwiczeniami, Które Działają :). Dzięki Szymon za Wielką robotę!
Dokładnie tak Marcin! Dobra technika to przede wszystkim komfort gry. A z tego komfortu można budować potem szybkość, ale wcale nie trzeba. Dla mnie sensem ćwiczeń jest to, że rzeczy, które wcześniej wymagały ode mnie wysiłku, dziś wchodzą całkiem lekko 🙂
Mając 6 lat rozpocząłem swoją przygodę z muzyką – Rodzice zafundowali mi prywatne lekcje gry na pianinie stanowiącym posag mojej Mamy. Na początku ćwiczyłem z wielkim zapałem, który niestety z roku na rok słabł. Dość biegle czytałem kwity, jednak gamy i pasaże, etiudy i bardzo poważne utwory, które obowiązkowo miały mi się podobać nie były tym co chciałem grać – koledzy mówią: zagraj “Walentyna twist”, a ja, że bez kwitu nie da rady. To nie było muzykowanie, tylko mechaniczne odgrywanie nut. Przełom przyszedł wraz z pojawieniem się The Beatles, The Shadows, a w Polsce Polan, Czerwonych Gitar i Niebiesko-Czarnych. Na… Czytaj więcej »
Waldek, tej Twojej historii jeszcze nie słyszałem. Doświadczenia niczym u prawdziwych rockowych wyjadaczy 🙂 Mega sprawa. Ja swoją pierwszą gitarę kupiłem za pieniądze, które oszczędzałem na motorynkę. Połowę dołożyli mi rodzice. Do dziś ta gitara jest gdzieś u mojej mamy 🙂
Ja jak nie poćwiczę to się żle czuję. To już chyba nałóg ale szczęsliwie zdrowy na głowę, na kręgosłup troszkę mniej. Bywa że czasami ćwiczę i robię to już w pewnym momencie nieświadomie ( tzn dalej mam styczność z rzeczywistością :-)) i to jest moim zdaniem błąd. Uważam że ćwiczenia powinny być jak najbardziej świadome.
Racja. I czynione w skupieniu 🙂