Być może już to przeżyłeś. Jeśli nie – prędzej czy później Cię to spotka i lepiej żebyś był przygotowany. Muzyczne wypalenie to uczucie braku inspiracji, motywacji i znudzenia, które najczęściej skutkuje brakiem sięgania po instrument. A jakie są tego konsekwencje – bardzo łatwo przewidzieć.
Jakieś kilkanaście lat temu zdecydowałem się związać swoje życie z muzyką. Była to decyzja świadoma i przemyślana. Wiedziałem, że nie będzie łatwo. Wiedziałem, że nie każdy aspekt bycia muzykiem będzie mi odpowiadał. Piszę o tym, bo choć byłem świadom trudności, które na mnie czekają, nigdy nie zakładałem, że z czasem… odejdzie mi ochota do ćwiczeń, a nawet grania koncertów i nauczania.
Piszę o tym, bo w wielu z Was widzę te samą iskrę początku. To samo zachłyśnięcie się ogromem możliwości, brakiem granic i perspektywą ciekawego życia, pełnego muzycznych przygód. W żadnym wypadku nie chcę nikogo zniechęcać. Chcę tylko powiedzieć, że…
Nastaną gorsze dni
Nie zrozumie tego, żaden “niemuzyk”, ale relacja z instrumentem jest trochę jak małżeństwo. Wychodzi z miłości, potrzeby wspólnego spędzania czasu, obcowania z sobą nawzajem. Ale ma też cienie. Kłótnie, niespełnione oczekiwania, trudności w komunikacji.
I tak jak w życiu – niektóre małżeństwa przetrwają, inne się rozpadną. Jedni ludzie przeczekają trudne dni, inni odpuszczą i będą szukać szczęścia gdzie indziej. Tak po prostu jest.
Do czego zmierzam? Przede wszystkim musisz mieć świadomość, że przyjdzie czas, kiedy sięgnięcie po instrument będzie bardziej obowiązkiem, niż potrzebą. A wtedy musisz się pogodzić, że tak po prostu jest, czekając na nowy napływ optymizmu i inspiracji. Sam tak robię, a jeśli to nie pomaga…
Czas na przerwę
Przede wszystkim musisz pamiętać, że muzyczne wypalenie nie jest jednoznaczne z permanentną utratą zainteresowania muzyką. To zwyczajna rzecz, która przytrafia się każdemu, kto o graniu na gitarze myśli na poważnie. Tak absolutnie początkującym, jak i światowej klasy wirtuozom.
Odłóż gitarę na jakiś czas. Albo przestań ćwiczyć i ogranicz się do grania wyłącznie rzeczy, które dają Ci frajdę. Jeśli należysz do osób o silnej samodyscyplinie, możesz zostawić sobie najbardziej fundamentalne ćwiczenia techniczne, jednak nie poświęcaj na nie więcej niż 15 minut.
Choć zachęcanie do opuszczania ćwiczeń, zapewne nie powino być wypowiadane przez nauczyciela, w mojej opinii to naprawdę najlepsza terapia. Zaległości można szybko nadrobić, z zagubioną pasją jest już gorzej.
Jak długo to ma trwać? Nie wiem. Dzień, tydzień, może miesiąc. Znam ludzi, którzy odzyskiwali swój zapał po roku, a czasem nawet po latach. Wszystko zależy od tego, jak dobrze wykorzystasz swoją przerwę.
Przypomnij sobie co jest ważne
Kiedy robisz sobie przerwę, nie odcinaj się całkiem od muzyki. Wykorzystaj ten czas do przemyśleń. Zastanów się, co skłoniło Cię do wybrania akurat gitary, co najbardziej kochasz w swoim instrumencie? Może się okazać, że problemem jest to, że nie podążasz we właściwym kierunku. Może uwierzyłeś w mit, że musisz grać jazz lub klasykę, aby być dobrym muzykiem? Może brakuje Ci uporządkowania i konkretnego planu działania? Może czas poszukać zespołu i zacząć ćwiczyć z innymi ludźmi? Może czas zmienić zespół?
Nie znam odpowiedzi, ale wiem, że w tym miejscu byłem wielokrotnie i mogę powiedzieć jedno. Ciesz się. Bo moment, w którym poszukujesz świeżości jest wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. Kończy on pewien etap, ale zaczyna także zupełnie nowy rozdział, z którym przyjdą nowe wyzwania i ekscytacje.
A jak sprawa wygląda u Ciebie? Mierzyłeś się już z muzycznym wypaleniem? Może masz dodatkowe sposoby na jego zwalczenie? Napisz w komentarzu. Nie tylko będziemy mogli wymienić się poglądami, ale także zmotywujesz mnie do tworzenia kolejnych treści.
Witam u mnie podobnie
Pisałem kiedyś dużo muzyki filmowej do gier PC itd współpraca z Zaiks i bankami brzmieniowymi
Pare ciekawych płyt autorskich nawet Requiem napisałem było tez pare utworów muzyki poważnej małe koncerty …
Teraz marazm …. Wypalenie po 39 latach pisania muzyki bez której nie mogłem funkcjonować
Wszystko mi jedno, sprzedałem całe swoje studio muzyczne i zakończyłem ta nierówna walkę … porażka ale co zrobić takie życie
Mnie wypalenie dotknęło w momencie pierdolnięcia pandemii czyli w marcu 20 roku. Do głowy dotarła myśl że ja nic nie muszę. Nie ma potrzeby jeździć 3 razy w tygodniu na próbę, 1000 w stack SWR też mi jest zbędny. Z 5-u basideł została tylko Y TRB6. Do której żadko zaglądam… bo po co… Lepiej już się napić wódki.Wesel nie ma, moja jazowa ekipa nie ma ochoty muzyczyć…
Ciekawy tekst Szymon, w punkt. Pozwolisz, że napiszę jak to wyglądało u mnie, a moje wypalenie trwało ponad 10lat! Moim motorem napędowym jest granie z ludźmi i dla ludzi, praktycznie od początku mojej nauki gry na gitarze grałem w jakimś zespole. Gdy z różnych przyczyn ostatni zespół zaczął wymierać oraz pojawiały się różne nowe okoliczności gitara coraz częściej i na dłuższe okresy trafiała pod łóżko. Pierwsze pieniądze z “normalnej” pracy, rodzina, dziecko, milion innych obowiązków również nie ułatwiały powrotu do grania, ale głównym powodem był zawsze brak perspektyw na granie nie tylko dla siebie. Miałem co jakiś czas takie zrywy… Czytaj więcej »
Hej Radek, dzięki serdeczne za wylewny komentarz. Mnie również najbardziej motywuje granie z innymi. Nie tylko dlatego, że jest to największa lekcja, ale dlatego, że to po prostu frajda. Fajnie, że masz okazję taka działać. A i chyba w Bakshishu teraz grasz? 🙂
Frajda przede wszystkim. Porównałbym to do malarza, który żyje w świadomości, że nikt nigdy nie zobaczy jego prac. W pewnym momencie przestanie malować…
Dokładnie, teraz w Bakshish’u, ale nie zamykam się tylko na to.
Pozdrawiam 🙂
Widzę, że mamy bardzo podobne poglądy. Dlatego moi uczniowie po 4-6 miesiącach grania mają swój pierwszy koncert. Bo na gitarze gra się z ludźmi i dla ludzi 🙂
Widzę, że mamy więcej wspólnego niż nam się wydaje 🙂
Eee..jak to koncert po 4 miesiącach? Mógłbyś rozwinąć tę myśl? Jak to organizujesz? Co oni grają i przed kim? No bo panie…niedługo będę brzdąkał 4 miesiące i mój występ z CZYMKOLWIEK przed ludźmi byłby, jak sądzę, teatrem czystego absurdu 😉
Bardzo proszę 🙂 tutaj akurat mieliśmy 6 miesięcy najmniej, bo koncert odbył się później, niż planowaliśmy.
https://www.youtube.com/wat…
Ha! “Seven Nation Army” sam mam na liście Spotifaja pt: “Co chciałbym kiedyś zagrać”. Ale powiedzże coś więcej: gdzie to jest? Kto ich słucha? Jak to zorganizowałeś?
Teraz nie mam czasu i możliwości prowadzenia szkoły w tak zaawansowanym zakresie, ale dotychczas z uczniami występowaliśmy w Herbaciarni, czyli fajnym i klimatycznym lokalu w Brzegu. Publikę stanowiła głównie rodzina wykonawców, ale z racji na ich ilości, mowa była o ponad setce osób 🙂
Dobre. Chciałbym sam kiedyś się tak odważyć.
Bardzo fany materiał!Mam jednak taki charakter że zawsze i wszędzie muszę wtrącić swoje 3 grosze. 😉 Przytoczę tutaj taką wypowiedź którą przedstawił jeden gitarzysta na you tube ,,w gitarze trzeba równo rozłożyć przyjemność z rozwojem, aby nie brnąć tylko w rozwój, nie cały czas tylko mordercze ćwiczenia które są wyłącznie obowiązkiem, i zapominać o tym byśmy mieli z tego radochę. Z drugiej strony nie należy tylko bawić się gitarą, mieć mega frajdę z tego co się już umie i w ogóle nie uczyć się nowych rzeczy, bo jeśli się takich nauczymy to ta przyjemność będzie jeszcze większa” Jak się pewnie… Czytaj więcej »
Super wnioski Piotrek. Serdeczne dzięki za komentarz!
Muszę się z Tobą zgodzić, że mimo wszystko kiedyś nastanie ten dzień, że “małżeństwo” przejdzie swój kryzys.
Ja tak mam w tej chwili …
Nie potrafię sobie poradzić z tym, że czegokolwiek bym nie robiła to oddalam się od niej. Zapał jest mniejszy i gra już tak nie cieszy, a pomyśleć, że pierwszy raz, kiedy rok temu za nią chwyciłam byłam wniebowzięta! Czułam spokój, harmonię i chciałam to robić, a teraz? Czasu nie ma, a ona stoi i tylko na mnie czeka, a ja strasznie chciałabym wrócić do tego co było wcześniej …
Co mam robić???
Spróbuj się nauczyć czegoś zupełnie nowego 🙂 Może jakiś utwór z zupełnie innej stylistyki?
Na mnie najlepiej działają koncerty. W środę jadę na Juliana Lage i czuję, że to będzie niezły kopniak do pracy.
A koniec końców prawda jest taka, że czasem… Trzeba pracować wbrew sobie i czekać, aż gorszy okres minie 🙂
Tak, wypalenie mnie dopadło 🙂 Właśnie z niego wychodzę, chociaż już nie z takim zapałem do ćwiczeń jak kiedyś a i praca na pełen etat nie pozwala mi na spędzanie tyle czasu z instrumentem ile bym chciał.
Gram parędziesiąt minut do paru godzin w tygodniu. Za to ostatnio coraz bardziej angażuję się w zespół, w którym ćwiczymy sobie muzykę około-klezmerską oraz jestem w trakcie przebranżawiania się na fingerstyle (być może ze śpiewaniem), bo mam takie marzenie, żeby w końcu na wrocławskim rynku coś porządnie przygotowanego pograć i zaśpiewać.
Oj Radek, mnie też mocno pociąga fingerstyle. Ale do konkretów… Wielu z nas – muzyków – żyje w przeświadczeniu, że życie z muzyki to jakiś święty grall, do którego każdy powinien dążyć. Też się na to załapałem. Niestety nie pociąga mnie “jobbiarstwo” i na samą myśl o nazwaniu tak mojego koncertu jest mi niedobrze. Kiedy przesunąłem proporcje swoich dochodów z koncertów na nauczanie, zyskałem dużo spokoju w życiu, a i tworzy mi się lepiej. Znam wielu muzyków, którzy dzięki stałym pracom odzyskiwali zapał i motywację do ćwiczeń. Tak więc… podążaj swoją własną ścieżką. Żeby nie powiedzieć własną GuitarWay 😉 nie… Czytaj więcej »
😀
Świetny artykuł!Ja podzielę się swoimi spostrzeżeniami… Kiedyś w muzyce pociągało mnie wiele możliwości, oprócz gry na trąbce także m.in. komponowanie i aranżowanie. Poszłam na studia muzyczne i po 2-3 miesiącach I roku straciłam zapał do wszystkiego a gra stała się właśnie smutnym obowiązkiem… Tak bardzo nie miałam ochoty na muzykę, że wolny czas spędzałam w ciszy, nie chciałam nawet słuchać muzyki, przestałam też komponować. W pewnym sensie to co się działo było dla mnie przerażające. Dopiero na tych wakacjach wróciła mi chęć do wszystkiego do tego stopnia, że w ubiegłym tygodniu skomponowałam 3 utwory! 🙂 Może jak powiedział Miles Davis… Czytaj więcej »
Weronika, wspaniale Cię tu widzieć 🙂 Studia muzyczne to temat rzeka. Sam zresztą ciągle zastanawiam się, czy wybranie ich jest było na pewno najlepszą drogą. Ludzie mają co do nich duże oczekiwania, którymi często można się rozczarować. Wielu moich przyjaciół idzie na studia muzyczne, wierząc że pomogą im one rozwinąć karierę, stać się lepszym muzykiem, zebrać doświadczenie itp. W mojej opinii są to często przekłamane założenia. Jedynym realnym celem studiów są “uprawnienia”, które na koniec dostajemy. Uprawnienia, które w naszej branży są całkowicie zbędne, o ile ktoś nie planuje kariery naukowej. Pozostałe rzeczy mogą się zadziać, ale jest to wyłącznie… Czytaj więcej »
Trafna odpowiedź 🙂 W obecnych czasach faktycznie studia muzyczne są mało przydatne jeżeli ktoś nie wiąże swojej kariery z nauczaniem i właśnie smutne jest to, że wielu ludzi idzie na studia z przekonaniem, że to właśnie one pomogą im w rozwoju swojej muzycznej kariery jako twórca czy wykonawca. Nie do końca tak jest… Tych rzeczy, które obecnie są potrzebne do przetrwania na rynku nikt nas na studiach nie nauczy – tego jak właśnie dogadać się w zespole czy jak po prostu załatwić sobie joba. Nie ma chyba nic gorszego niż lata nauki i grania i wykonywanie swojej muzyki jedynie w… Czytaj więcej »
Jeśli go ciężko znaleźć to… załóż go 🙂
Wiem, że brzmi banalnie, ale to naprawdę jest odpowiedź. Ilekroć kończyłem bez zespołów – powstawał nowy. Każdy czegoś uczył. Były takie które nie zagrały koncertu. Był taki, które zagrały setki. Proaktywność zawsze się opłaca.
Dzień dobry Wątpię że można tak to nazwać w moim wieku, ale chciałem się doradzić u Pana. Mam ponad 18 lat, muzyka jest moją pasją i nie umiem sobie wyobrazić bez niej dnia. Głównie zajmuje się pisaniem tekstów i śpiewaniem. Ale grywam też dość często na gitarze, opanowałem już granie w stopniu dobrego grania na ogniskach i spotkaniach, ale nie wiele poza tym Niedługo też zaczynam chodzić do domu kultury w moim mieście na naukę gry na perkusji. Ale chciałbym wrócić do pierwszego, czyli pisania. Pierwsze co robiłem z muzyką to zacząłem pisać piosenki, miałem wtedy 15/16 lat, pisałem bardzo… Czytaj więcej »
Hej Arek, dzięki za wiadomość. Na początku chciałbym zaproponować, żebyśmy przeszli “na Ty”. Twoje pytanie nie należy do najłatwiejszych, jednak każdemu artyście zdarza się czasem poszukiwać inspiracji. Wydaje mi się natomiast, że z tekstami jest nieco inaczej. Czasem człowiek, czekając na dar inspiracji i poczucie nadchodzącego, epokowego tekstu 🙂 przegapia małe momenty, z których może urodzić się coś naprawdę pięknego. Współpracowałem z wieloma wokalistami, którzy śpiewali tylko teksty napisane przez samych siebie. ŻADEN z nich nie robił ich na czas 😉 Potrzebował konkretnego bodźca. Kamil napisał teksty do Jamaican Trip kiedy do studia w Kingston przyszedł chórek The Tamlins i… Czytaj więcej »
Ja dziś odkryłam nowy sposób na inspiracje. Zamiast gitary wzięłam w ręce akordeon. Pograłam jakiś czas coś improwizowanego na słuch a później dorwałam gitarę. Miałam kupę fajnych pomysłów. Instrumenty klawiszowe dają jednak spory zastrzyk kształcenia słuchu w dziedzinie harmonii… polecam takie eksperymenty.
Jowita, dziękuję za komentarz! Masz totalnie rację. To dlatego w szkołach muzycznych II st. i na studiach muzycznych, fortepian jest instrumentem OBOWIĄZKOWYM dla każdego instrumentalisty. Po pierwsze, tak jak mówiłaś – zupełnie inaczej człowiek patrzy na harmonię. Ponadto współcześnie klawisze to midi, a midi to przepustka do sterowania wszystkimi programami studyjnymi, a co za tym idzie… Do produkcji muzyki 🙂
Dzięki za Twój wkład! 🙂
Niestety (niestety dla tematu 😉 ) nie mam doświadczeń ze znużeniem lub wypaleniem Zapewne wynika to z tego, że nie miałem okazji grywać “zawodowo”, tj. wpaść na dłuższy czas w kierat terminów, umów itp i wykonywać mniej więcej te same rzeczy, próbując ogarnąć to logistycznie czy finansowo. Chyba tylko w takich sytuacjach może dojść do “zmęczenia materiału”.Grywając sobie dla przyjemności, bez ciśnień czasowych, kosztowych, raczej niemożliwe jest znużenie gitarą. Dzisiejsza dostępność w miarę przyzwoitych instrumentów i sprzętu (do grania i nagrywania), powoduje raczej u amatora ciągły niedosyt grania… Z drugiej strony jak nie ma odrobiny talentu i iskry Bożej, to… Czytaj więcej »
Bartek, dziękuję za komentarz! Myślę że z tą iskrą wcale nie jest tak źle u Ciebie 😉 Zgadzam się z tym, co piszesz. W sytuacji, gdy nie mamy żadnych oczekiwań, a grę traktujemy jako wspaniałe hobby, które pomaga oderwać się od codzienności, to z pewnością dużo trudniej o wypalenie 🙂